Marcin Klimczak ma do mety tysiąc trzysta osiemdziesiąt mil. Przepłynął już dwie trzecie trasy od Sagres do Martyniki. Teraz wchodzi w obszar flaut i nadchodzącej z północy martwej fali. Trudniej będzie posuwać się do przodu. Wiatr wróci w czwartek. Marcinowi na pierwszym etapie duże poczucie bezpieczeństwa dawała dryfkotwa. Wypuszczał ją często, gdy tylko uznał, że fale mogą już być groźne. Wolał ciagnięcie dryfkotwy niż stosowane przez kolegów holowanie liny. Dryfkotwa hamuje ale Marcin od początku nigdzie się nie spieszył. Założył, że płynie z setkami towarzysko. Cieszył się z rejsu i ze swoich przebiegów. Na drugi etap wziął na jacht wyjątkowo dużą ilość zapasów. Kibicujmy Marcinowi i jego wielkiej przygodzie.
Tracking:
Pogoda;