Drugi dzień Świąt przyniósł zmianę pogody. Wiatr nieco słabszy. Dmucha trzy do czterech. czasami spada do dwójki. Nie ma krzyżujących się fal. Nie ma dziadów. Jest łagodnie pasatem rozkołysany ocean. Dwumetrowe, długie fale. Dwadzieścia pięć stopni. Ciepło. Czasami chmurka zakryje na chwilę niebo. Pozwoli odpocząć od słońca. Spokój. Wakacyjne żeglowanie. Genaker w górę. Jedziemy. To ciągle regaty. Jurand Goszczyński przepłynął sto dwadzieścia mil. Zszedł dziewięć minut poniżej piętnastego stopnia. Zbliża się do czterdziestego pierwszego południka. Na sześćdziesiątym pierwszym, między St. Lucią a Martyniką jest meta. Jeszcze dwadzieścia południków przygody. Ludek Chovanec zszedł dziesięć minut poniżej piętnastego stopnia. Jakby obaj czytali w myślach drugiego. Przepłynął sto mil. Do mety zostało tysiąc pięćset dwadzieścia. Pasat nie jest mocny ale pozwala skutecznie żeglować.