Żeglujesz. Długo. Czas przestaje mieć znaczenie. Ocean nie jest pryzmatem w którym chciałbyś zobaczyć, rozszczepić, ocenić rzeczywistość. Ocean jest innym Światem. Odwiecznym. Niezmiennym. Wolnością w której zanurkowałeś zostawiając za rufą port.
Piękny dzień. Inny. Nad Alczento przechodzi dzisiaj piąty szkwał burzowy. Jurand musiał wyciągnąć sztormiak. Szybko. Zrzucić żagle. Postawić. I od nowa. Ludek próbuje przepłynąć przez łachy sargasso daleko zniesione na południe. Słabiutki pasat poniósł Stovkę sześćdziesiąt pięć mil na zachód. Alczento żegluje po czystej wodzie. Jurand przepłynął dwadzieścia mil więcej.