Kotwica dobrze trzyma. Południowy cypel Martyniki osłania przed pasatem. Alczento delikatnie kołysze załogę. Jurand Goszczyński czeka na Ludka. Na oceanie fuka. Nic nie przesłania słońca. Woda skrzy się tysiącem promieni. Pokład razi oczy. Drapieżny srebrny pocisk wystrzela z pochylonej wodnej ściany. Otwarta paszcza nie trafia małej latającej ryby. Ocaliła życie. Szybuje wzdłuż grzbietu fali. Obraz zniknął. Jest nowy. Następna fala niesie Stovkę. Pola sargassa nie zniknęły. Są gęsto rozłożone. Ludek Chovanec ma do mety dwieście mil. Dwieście po prostej. Slalomem między łachami sargassa więcej. Nic nie zakłóca bezkresu oceanu. Wyspy są jeszcze gdzieś za horyzontem.
Różowy okręcik z dzielną dziewczyną na pokładzie zwolnił przed samą wyspą. Żeglowała bardzo szybko. Słaby wiatr dopadł Edytę Krakowiak na finiszu, kilka mil od Graciosy. Jakub Dąbrowski i Beniamin Rostankowski prawie tysiąc mil dalej mają podobne warunki. Shaka kołysze się na matrwej fali. Czasami uda się złapać delikatny podmuch. W sobotę może przyjść mocniejszy wiatr.