Po stu dwudziestu godzinach żeglugi Jurand Goszczyński finiszuje. Przed nim sześćdziesiąt mil do Santa Cruz. Średnia około pięciu węzłów. Jeszcze dzisiaj wieczorem może przeciąć linię mety. Wczorajszy dzień zaczął się trójką wiejącą z baksztagu. Dobre rekreacyjne żeglowanie. To nie jest to na co czekają zawodnicy. Koło południa dmuchnęło mocniej. Jest dobrze. Wystarczy do surfowania z falą. Jest radość z żeglowania. Dla Juranda to ostatnia prosta. Więc noc bez snu. To wybór i konieczność. Pojawiają się statki idące do portów archipelagu. Trzeba uważać. Dream Catcher, Shaka i Stovka są na szerokości wysp Selvagens. Adam Radecki ma do mety jeszcze sto czterdzieści pięć mil. Żeglował szybko. Prawie tak jak Jurand Goszczyński. Utrzymuje drugą pozycję z już trzydziestomilową przewagą. Bliso mety to ju8ż przewaga znacząca. Stovka i Shaka nadal blisko siebie. Ludek Chowanec i Jakub Dąbrowski też żeglowali szybko. Ludek sterował prosto do mety a Kuba zszedł nieco na wschód. Ludek ma do mety 174 mile a Jakub 178. To niewielka róznica. Jeszcze wszystko jest możliwe. Czeka nas ostry finisz i walka między Stovką i Shaką. Wiatr nadal będzie sprzyjał. Trzy chwilami do czterech. Pewnie woleliby mocniejszy.
Jurand finiszuje, do mety 60 mil