- - SpA - sprawy bieżące - Janusz Maderski JACHTY - BUDOWA, KONSTRUKCJE

Przejdź do treści

Menu główne:

Piotr Czarniecki

Opublikowany przez w - ·
Od 2014 Atom jest na wodzie. Przez ten czas szykowałem malucha do przepłyniecia Atlantyku. Dzisiaj malutka Setka jest w uroczej zatoce na Martynice. Atom od początku listopada zostawił za rufą 3650 mil najpiękniejszego Oceanu. Kolor Atlantyku jest powalający. Z Teneryfy ruszyłem 11 grudnia. Dzień po dniu zbliżałem się do Martyniki. 25 dób 11 godzin i kilka minut. Hyc i Atom stoi w Grande Anse d'arlet na Martynice. Atom w gruncie rzeczy mógł przepłynąć Atlantyk sam. Samoster podpięty 11.grudnia wysprzeglilem tutaj na miejscu. Setka jest najdzielniejszym transatlantykiem. Jedyna awaria podczas tego rejsu to zagubiony spinacz:) Przeżyłem najpiękniejszą i najtwardszą przygodę. Pięć metrów na Oceanie zostanie na zawsze we mnie.
Za kilka dni przyleci moja Agnieszka, będziemy cieszyć się życiem na Karaibach. Nie mogę doczekać się kiedy wysciskam żonę i synów. Bez nich nie byłoby tej historii o małym Atomie.






















Quark finiszuje

Opublikowany przez w - ·
Quark finiszuje
W bajkowej Grande Anse d'Arlet Giga, Nerwus, Aussie, Atinna i Atom czekają na Quarka. Wystarczy spojrzeć za burtę by sprawdzić czy kotwica dobrze trzyma w piaszczystym dnie. Arek Pawełek powinien przypłynąć jutro przed południem miejscowego czasu. Podczas ostatniej doby zrobił 110 mil. Została jeszcze setka. Będzie kolejny doskonały czas, dwadzieścia osiem dni. Jeżeli gdzieś jest Tomek Turski i patrzy to pewnie jest dumny z Quarka i z żeglowania jakie pokazuje Arek. Na oceanie jest bliżej do tych którzy odeszli.
Marcin Klimczak ma już do mety mniej niż tysiąc pięćset mil. Dmucha spokojnie, 4 stopnie Beauforta, tylko fala nie jest przyjemna. Na pasatowy kierunek nakładają się fale przychodzące z północy od silnego niżu z centrum na wysokości Kanarów. Silny wiatr tego niżu nie powinien sięgnąć Lilu.
Tracking:


Tomasz Turski


Arek Pawełek


Still Crazy II już na Martynice

Opublikowany przez w - ·
Dzisiaj w południe Adam Hamerlik i Aleksander Hanusz dotarli do Martyniki. Arek Pawełek ma już tylko dwieście mil do mety. Quarka spodziewamy się pojutrze. Marcin Klimczak ma przed sobą jeszcze półtora tysiąca mil przygody.
Dodane 07.01.2017 19.54 UTC: czas dojścia do Martyniki - 26 dni, Still Crazy II meta II etapu 18.41 UTC 07.01.2017 (wg spot), czas 27 dni 7 godzin 41 minut, czas łączny - 34 dni 16 godzin 41 minut.
Tracking:


25 dni 13 godzin 9 minut!

Opublikowany przez w - ·
Piotr Czarniecki. Przeciął linię mety 6 stycznia o 0009 . Doskonały czas. TRZECIE MIEJSCE W KLASYFIKACJI GENERALNEJ! Po pierwszym etapie był drugi z czasem 7 dni 7 godzin 37 minut. Łączny czas obu etapów 32 dni 20 godzin 46 minut. Na oceanicznej trasie liczącej 3500 mil morskich różnica między Piotrem a Michałem Sacharukiem wyniosła 3 godziny i 12 minut. Niezwykle wyrównany poziom. Piotr pierwszy zbudował setkę na te regaty. Dzielił się doświadczeniem. Atom był wzorem dla kolegów. Nie mogło być inaczej, bo Piotr to wzór żeglarskich cnót. Wszystko robi porządnie i pięknie. Tak buduje łodki, tak przygotowuje się do rejsu. Gdyby miał płynąć dwa lata temu to Atom był gotowy. Wszystko sprawdzone i dopieszczone. Przepłynął od Teneryfy 2860 mil. Nic nie zawiodło, nic się nie przetarło, nic się nie zużyło. Nie dotknął steru od dwudziestu pięciu dni. Dopracowany samoster zawsze dawał radę. Najszybszy przelot dobowy - 126 mil. Najwyższa pasatowa fala zmierzona przez GPS - 8 metrów. Piotr żegluje szybko ale jak sam mówi, nie kozakuje. Ma wielkie doświadczenie, kocha morze i szanuje jego siłę.
Tracking:


Piotr Czarniecki     fot. Arek Pawełek


Atom na starcie      fot. Arek Pawełek


I na mecie          fot Lech Stoch


Michał Sacharuk "Aussie"

Opublikowany przez w - ·
Czesc. Dobrze chociaz cos napisze. Wiem, ze jestescie wszyscy "glodni"
swiezych wrazen siedzac w cieplych kapciach tam daleko w Polsce. A my
tu plazowo...

Mowilem juz ze SpA to rewelacja?? Pewnie tak, ale wazenia sa nie
opisania. I czesto takie banalne slowko sie powtarza z naszych
pierwszych wrazen tu z chlopakami. Tak jak jedna z pan jeszcze przed
startem zapytala: "jak wy chlopaki z takimi jajami mozecie sie w
takich malych lodkach zmiescic?". No jaja (przepraszam za zwrot)
trzeba miec zeby puscic sie na Atlantyk tym czyms. A robilismy
wrazenie zarowno w Portugalii i na Kanarch. Starsze malzenstwo ze
Szajcarii, ktore obok mnie cumowalo, sa w morzu juz 16 lat i swiat
okrazyli 4x ale mowili takich "wariatow" (w dobrym teg slowa
znaczeniu) jeszcze nie widzieli.

Start trzeba przyznac mielismy wolny. Szukalismy wiatrow. Potem sie
juz rozwialo. I ladnie. Od drugiego dnia i trzeciego juz ladnie wialo.
Widzialem ze sie pasat coraz bardziej rozbudowuje i dlatego juz
wczesniej zaczalem odbijac na Martynike. Szybko postawilem 2 foki na
bomach i mnie ciagnely przez pierwsze 2 tyg. Bez mian zagli zupelnie.
Dzien i noc bez zmian. Szkoda bylo grzebac jak predkosc na moim
reczniaku wahala sie 6-8 ze skokami nawet do 14. W nocy widac bylo ze
wiatro sie troche bardziej zmaga ale to tylko dobrze dla przebiegow.
Zauwazylem ze mimo pletw stabilizujacych przy slizgu z fal rufa troche
sa szybko zjezdza z falii i kreci lodke. 50m liny za rufe i sprawa
zalatwiona. Line dopiero zdjalem za meta. To taki bezbiecznik uwazalem
tez, przy przednich zaglach. Bezpieczniej, trudniej mnie obrocic. W
trzecim tyg zaczalem "juz" zmiany zagli. Gdy slablo -stawialem
geneker. Gdybym mial lepszy samoster to 2 genakery bylyby rewelacja.
Ale moj zbudowany na szybko w Sagres z elementow z marketu nie radzil
sobie juz z tym zestawem. Zbyt malo czuly kiedy wiatr pozorny prawie
zerowy. Ale zestaw genaker + fok byl jeszcze do zrobienia juz dla
mojego samosteru. Pewnie tez przy lepszym, dokladniejszym samosterze
moje myszkowanie byloby mniejsze. Z moich obliczen dobowych (mierzylem
pozycje tylko w poludnie o 1200 UTC) nie liczac 2 dob moje przebiegi
byly ponad 110 mil. Czesto po 130. W rzeczywistosci byly pewnie
wieksze, liczac zeczywisty przebieg. No ale innego sprzetu nie mialem
zeby to sprawdzic. Troche szkoda. Z drugiej strony minimalizacja
sprzetu daje pewna frajde. A szczegoly przebiegow dobowych nie sa az
tak istotne. Mozna sie skupic i korzystac z innych wrazen zamiast
sledzic gps non stop. Tak uwazam.

To ciekawe uczucie nie majac kontaktu z innymi nie wiedzac gdzie kto
jest. Nie wiedzialem ze prowadzilem peleton przez dluzszy czas. Pogoda
ostatniej doby niestety ostateczny winik troche popsula. Generalnie
chociaz dopisala. Chociaz fale 3-4m
byly standardem. Ostatniej doby mialem wrazenie ze Atlantyk
przypomnial sobie ze nie mialem okazji wczesniej miec ulew, zmiennego
ciagle wiatru a newet jej braku. To wszystko zaserwowal ostatniej
doby. Ciekawe tez, przy naszych relacjach, kazdy z nas mial inne
pogody. Ciekawe. Nie bylismy az tak daleko od siebie.

Prawde mowiac, to ze mnie zaden regatowiec. Nie czuje sie nim.
Startujac w tych regatach chcialem sie zmierzyc z wlasnym soba, moim
skromnym zeglarstwem, samotnoscia. Bardziej niz z wynikiem przelotu.
Znalem slabsze punkty lodki, nie chcialem jej zylowac, chociaz
moznabylo bardziej. Czesto zamiast posiedziec przy sterze i podciagnac
mile wolalem "pogapic sie w morze". Chcialem przeplynac Atlantyk. Bez
awarii. Przeplyniecie go, setka, jest uwazam, osiagnieciem samym w
sobie.

Mialem jedna sytuacje, w ktorej sie naprawde przestraszylem.
Wigilia. 2140, ciemno juz. Lecimy sobie pasatem - podjazd i zjazd
pasatowa fala, podjazd i zjazd... Ja w srodku przygotowany do kolejnej
nocy. Siedze i czytam cos jeszcze. W pewnym momencie mialem uczucie ze
zlatujemy dziobem ostro w dol. Jakby lodka spadala z fali, ostro
wbijajac sie w wode. Takie wrazenie bo ciemno bylo i nie mialem
orientacji co na zewnatrz. Nagle lodka ostro przyhamowala i jeknela
tak przerazliwie i glosno. Przerazenie. I uslyszalem trzaski. W
pierwszym momencie przez mysl mi przeszlo ze maszt polecial i koniec
imprezy. Nie wiedzialem co sie dzieje. Ale nie pomyslalem ze gdyby
maszt polecial to bylby jeszcze odglos masztu ladujacego z hukiem na
pokladzie. Tego nie bylo. Na szczescie. Wylatuje na zewnatrz i rzut
okiem na takielunek. Stoi! Uff. Tylko oba bomy zlozyly sie jak
harmonijki, lamiac sie kazdy w 10 miejscach na raz. Na spokojnie,
kiedy ochlonalem zreanimowalem je, prostujac aluminiowe rury i
wkladajac zapasowe, stalowe rury do samosteru ktore mialem na
szczescie, do srodka poprostowanych rur aluminowych i owijajac
wszystko tasma. Tak przelecialy do konca. Analizujac wydazenie potem
dlugo jeszcze, wydaje mi sie ze spadlismy z fali dziobem w dol i
zanurkowalismy az po sama stope masztu. Wczesniej widzialem juz
nurkujacy dziob az po sztagownik. Ale wrazenia wigilijnego wieczoru
byly duzo bardziej potezne. Lodka musiala wbic sie w wode tak mocno,
mysle ze zatrzemala sie na fokach, i jeknal wlasnie takielunek -
sztagi, napinajac sie pewnie do granic mozliwosci. Dlatego
bezpiecznikiem, i cale szczescie, okazaly sie aluminowe bomy, ktore
wziely na siebie caly impet na siebie. Troche sie najadlem strachu,
przyznaje. Ciemnosc i wiatr wzmaga tez wzmaga wrazenie i doczucia.

Reszta rejsu to przyjemnosc tylko. Z zolwiami, orkami. Lowienie ryb
itp. Bajka...

Jak sie mieszka dzien i noc na tak malej lodce ktora buja non stop,
mozna sie tak do bujania przyzwyczaic ze potem juz sie nie czuje tego
bujania w ogole. Wrazenie bujania mozg chyba wylacza podswiadomie.
Niestety po zejsciu na lad nie moglem stanac na nogi prosto. A
pierwsze kroki szedlem jak pijany bo nie umialem stanac prosto.

Odkrylem tez ze mozg chyba podswiadomie szuka odglosow ludzi w
typowych odglosach plynacej lodki. Czesto wydawalo mi sie ze ktos
krzyknal cos - "czesc", "tak?", "co?" itp. Odglosy tak bardzo realne.
Lodka gada.

Atlantyk jest potezny. Nabiera sie do niego respektu, bedac zdanym na
jego laske w kazdej sekundzie. Ale tez odkrywa jego piekno. Mozna
obserwowac go godzinami, szczegolnie o zachodzie, przy herbacie i
pajdzie z dzemem.

Przyjemnie bylo spotkac komitet powitalny i wspolny powrot na
kotwicowisko. Wczoraj wieczorem przywitalismy tak Robera. Dzis
przywitamy Piotra, potem cala reszte. Wszyscy jestesmy wygrani. Twoja
w tym tez zasluga. Trzeba miec jaja. Oj trzeba zeby czyms takim na
Atlantyk sie targac hehe.

Tyle dzis z rana na szybkiego. Nie moge spac dzis. Dziwnie na kowicy,
nic nie buja, nie trzeba wstawac co chwile w nocy. Jakas pustka
emocjonalna. Czegos brakuje. Zadnych wrazen :-( Jakis tylko lad w
zasiegu reki....

Milego dnia
Michal

Tracking:



I znowu nie śpimy

Opublikowany przez w - ·
Lech Stoch, Robert Puchacz, Michał Sacharuk i Kacper Kania czekają na kolegów. Mówią, że jest pięknie. Wiemy już dlaczego Kacper Kania zwolnił. Po tygodniu bardzo szybkiej jazdy zaczął szwankować skomplikowany samoster Nerwusa. Łamała się pracująca w wodzie płetwa która steruje wychyleniami rumpla. Luzowała się również jedna z zamontowanych na pawęży płetw stabilizacyjnych.
W zatoce Arlet fiesta a na oceanie walka. Atom zbliża się do mety. Pozostały 63 mile. Piotr Czarniecki walczy o trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej z Michałem Sacharukiem. Po pierwszym etapie Piotr Czarniecki ma 1 dzień 12 godzin 13 minut przewagi. Michał Sacharuk żeglował szybko i wygrał drugi etap z Piotrem Czarnieckim. W tej chwili jest na trzecim miejscu klasyfikacji generalnej. Utrzyma je jeżeli Atom przekroczy linię mety po godzinie 0321 UMT 6 stycznia. Znowu późno  idziemy spać.
Już tylko sto mil zostało do mety Adamowi Hamerlikowi i Aleksandowi Hanuszowi. Ładnie płyną, Still Crazy II jutro powinna być na mecie. Trzysta mil dzieli od mety Quarka. Arek Pawełek co dobę odkłada sto mil. Marcin Klimaczak nie walczy z czasem. Przeżywa fantastyczną przygodę i od początku nie chce żeby trwała krótko. Do mety pozostało już mniej niż tysiąc sześćset mil.
Tracking:
Pogoda;


Grande Anse d'Arlet


W Dużej Zatoce

Opublikowany przez w - ·
Kilka fotek od ekipy, Lecha, Kacpra, Michała i Roberta.  Tak było wczoraj w Grande Anse d'Arlet. Trzymamy kciuki za tych co na oceanie.
Tracking:
Pogoda;


START


OCEAN



FINISZ

Michał Sacharuk, w tle certyfikat potwierdzający prawo do noszenia brody.












24 dni 9 godzin 31 minut!

Opublikowany przez w - ·
Robert Puchacz. Przeciął linię mety o 20.31 . DRUGIE MIEJSCE W KLASYFIKACJI GENERALNEJ! Po pierwszym etapie był trzeci z czasem 7 dni 10 godzin 20 minut. Łączny czas 31 dni 19 godzin 51 minut. Czwarty doskonały czas przelotu z Wysp Kanaryjskich. Atinna była zbudowana w ostatnim momencie, tuż przed ostatnim terminem, jednak starannie i z dbałością o zachowanie prawidłowej masy. Pokazała jak szybko potrafi płynąć. Robert wybrał najbardziej klasyczną, najdłuższą ale pewną trasę. Najpierw z prądem kanaryjskim schodził na południe ku Wyspom Zielonego Przyladka. Przed wyspami powoli zmieniał kurs na zachodni i najszybciej wszedł w obszar prądu północnorównikowego. Żeglował bardzo szybko i równym rytmem odmierzał codziennie po prawie sto dwadzieścia mil. Wywalczył drugie miejsce w SpA 2016. Jest szczęśliwy. Z Grande Anse d'Arlet wychodza na powitanie Giga Nerwus i Aussie. Niezwykle równy poziom. W czasie jednego popołudnia metę przecięły trzy jachty, po wyścigu przez ocean.
Tracking:


Robert Puchacz drugi w SpA 2016


Atinna nie zawiodła  fot. Piotr Czarniecki


Brawo Aussie!

Opublikowany przez w - ·
24 dni 4 godziny 8 minut! O 15.08  04.01.2017 Aussie przecina linię mety. Trzeci rewelacyjny czas. Brawo Michał Sacharuk!
Żeglował równo od samego staru. Walczył fantastycznie. Serce biło mocniej gdy toczył długi pojedynek z Lechem Stochem. Przepłynął Atlantyk w doskonałym czasie. Aussie nie zawiodła, jest piękna. Czas łaczny w obu etapach 32 dni 23 godziny 58 minut.
Tracking:

Michał Sacharuk zbudował setkę w Australii, przywiózł do Polski i doskonale przygotował.


Na Pacyfiku


Aussie


24 dni 1 godzina 58 minut!

Opublikowany przez w - ·
Kacper Kania. Po fantastycznym finiszu jest drugi na mecie drugiego etapu. Wraz ze Zbigniewem Kanią pierwszy w kategorii dwuosobowej. Pomimo, iż pozostał sam na pokładzie Nerwusa daleko uciekł Still Crazy. Wygrał zdecydowanie. Czas łaczny w obu etapach 30 dni 22 godziny 59 minut. Rewelacyjnie wystartował. Prowadził przez pierwszy tydzień, nikomu nie dawał szans. Na końcówce odzyskał formę i prześcignął rywali. Wielki talent.
Tracking:


Kacper Kania   fot. piotr Czarniecki


Nerwus


Wstecz | Dalej
Copyright 2016. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego