Pasat dmucha dobrą piątką. Czasami mocniej. Nad Alczento przychodzi wielki cumulonimbus. Podmuch trzydzieści pięć węzłów zmusza do zrzucania żagli. Po chwili znowu żagle w górę. Sargasso zaniosło daleko na południe. Przeszkadza Stovce i Alczento. Wiatr dmucha, łódka staje w miejscu. Wczoraj Jurand co godzinę ściągał z kila pęki wodorostów. Żagle w dół. Przywiązać się. Skok do wody. Oczyszczenie kila i steru. Na pokład. Żagle w górę. W podobnych warunkach żegluje Ludek. To dzień w którym każda mila była ciężko wypracowana.
Ludek Chovanec przepłynął osiemdziesiąt pięć mi. Jurand Goszczyński dziewięćdziesiąt pięć. Warunki nie sprzyjają szybkiemu żeglowaniu. Dobrze jednak, że wybrali trasę południową. Na północnej staliby w ciszach. W najszczęśliwszym przypadku byliby w połowie drogi racjonując wodę i jedzenie.
Shaka z Jakubem Dąbrowskim i Beniaminem Rostankowskim trzyma kurs ku Wyspom Zielonego Przylądka. To dobry wybór.